W końcu znalazłam się tak, że ten był tyłem do wody. Tak, tylko go tam zrzucić. Skoczyłam, wpychając go pod wodę, sama też wpadłam. Wynurzyłam łeb, łapami starałam się go przydusić. Po chwili przestałam. 'Co ja najlepszego robię?' - wyszłam na brzeg. Kurde. Tak potraktować własnego brata? No, niech wyłazi. No już. No niech nie udaje. Przecież on tam musi być.